DIALOG KONSTRUKTYWNY XI

K. Czy nie bierzesz pod uwagę, że szereg osób znalazło się na liście współpracowników Służby Bezpieczeństwa przez przypadek?

TMN. Zapewne tak było w przypadku pewnej liczby podmiotów.

K. Wobec tego, co z prawami obywatelskimi takiej osoby, która nie miała możliwości się bronić?

TMN. Każdy podejrzany o współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa mógł się bronić przed Sądem Lustracyjnym.

K. Jednak zgodnie z zasadą domniemania niewinności, każdy, komu sąd nie przypisał prawomocnie takiej współpracy miał prawo uchodzić za niewinnego, czyli nieponoszącego negatywnych konsekwencji, a gdyby daną osobę niesłusznie objęto lustracją, to tak by nie było.

TMN. Sytuacje nadzwyczajne, a do takich należy lustracja wymagały wyjątkowych rozwiązań. Czyli taka osoba podejrzana o współpracę z SB mogła nadal być parlamentarzystą, ale nie mogła pełnić ważnych funkcji państwowych, typu np. marszałek wicemarszałek przewodniczący komisji sejmowej, premier, minister, itp.

K. A, jeśli się okazało później, że była niewinna, to jak można było naprawić doznane krzywdy?

TMN. W tym przypadku, podobnie, jak w sytuacji skazanego niesłusznie za przestępstwo, czy nawet podejrzanego o taki czyn i niesłusznie tymczasowo aresztowanego, a następnie oczyszczonego z zarzutów, prawo przewiduje możliwość dochodzenia odszkodowania za bezpodstawne aresztowanie, czy pozbawienie wolności. Nie widzę podstaw moralnych ku temu, aby polityków traktować, jak święte krowy. Nie było racjonalnych powodów, aby mieli być zdecydowanie korzystniej traktowani od przeciętnego obywatela, który także przez zbieg niekorzystnych okoliczności może doznać krzywdy. W końcu i tak byliby w lepszej sytuacji, gdyż nikt by ich do więzienia nie pakował, musieliby tylko opuścić ważne stanowiska publiczne, co było rozwiązaniem niezbędnym, aby zapewnić racjonalną lustrację.

K. Pamiętam jak rozdzierał szaty ówczesny polityk Jacek Kuroń, znany ze sławnej zupy, wmawiając społeczeństwu ogromną krzywdę, jaką chciał uczynić politykom rząd Jana Olszewskiego.

TMN. Reakcja na te prelekcje i pogadanki pokazywała nikły stopień politycznego obycia polskiego społeczeństwa. W efekcie doprowadziła do tego, że pozwoliliśmy przefarbowanym z PZPR aparatczykom tworzyć Konstytucję niepodległej III RP, z wiadomym skutkiem doprowadzenia do totalnego braku odpowiedzialności za wszelkie złodziejstwa prywatyzacyjne dokonane kosztem majątku narodowego, w wyniku wyeliminowania z systemu prawnego legalnej, wiążącej wykładni ustaw.

K. Dlaczego tak się stało i czy można było temu zaradzić?

TMN. Przeciwdziałanie było bardzo trudne, ale możliwe. Główna przyczyna psychologiczno-medialna polegała na tym, że w owym czasie zło utożsamiono z samym faktem wcześniejszej przynależności do PZPR, ZSL, czy SD.

K. Nie rozumiem, czemu to był błąd główny?

TMN. Puszczono tendencyjnie fałszywe hasło, po to, aby zaniepokoić wszystkich byłych członków tych partii i ich szerokie rodziny, tym, że lustracja nie zatrzyma się na współpracownikach SB, ale obejmie też byłych członków partii reżimowych. W samej tylko PZPR było ponad 3 miliony członków i wśród nich mieliśmy ludzi także bardzo porządnych i uczciwych.

K. Czy ty chcesz wybielać członków reżimowych partii?

TMN. Nie w tym rzecz. W PRL-u żyliśmy w określonym narzuconym układzie politycznym wzorowanym na ZSRR. Wiadomo powszechnie, że na eksponowane stanowiska, w tym nawet zwykłych kierowników preferowano członków partii. Jeżeli ktoś miał predyspozycje kierownicze i chciał zawodowo coś w życiu osiągnąć, to zasadniczo musiał się zapisać do największej partii, ewentualnie do jednej z dwóch pozostałych. W tym ostatnim przypadku w konkurencji z członkiem PZPR miał mniejsze szanse objęcia stanowiska.

K. Wobec tego zapisywano się do partii, aby robić karierę, co dzisiaj oceniamy negatywnie.

TMN. To jest niesłuszne uproszczenie. Przynależność partyjna była preferowana także dla celów objęcia szeregowego stanowiska w oświacie, szkolnictwie wyższym, w związkach zawodowych, w wojsku, czy milicji, a także w zawodach prawniczych. Sam doświadczyłem tego osobiście.

K. W jaki sposób?

TMN. Jako wyróżniający się umiejętnościami prawniczymi zostałem zaraz po studiach zatrudniony na okres próbny a potem na czas określony w charakterze radcy prawnego w Krakowskiej Radzie Związków Zawodowych. Przed końcem kolejnego okresu zatrudnienia kierownictwo związkowe poinformowało mnie, że nie może podpisać umowy na czas nieokreślony, czyli nie może mnie zatrudnić na stałe, jeśli nie będę członkiem partii.

K. Czy uległeś szantażowi?

TMN. A co miałem zrobić? Praca wybitnie mi odpowiadała, wynagrodzenie było korzystne, to postanowiłem się zapisać do Stronnictwa Demokratycznego, jako partii najbliższej moim ideałom.

K. Nie odbierałeś negatywnych konsekwencji po zmianie ustroju?

TMN. Nie, ponieważ przynależność do partii nie służyła mi do robienia kariery kierowniczej, ani politycznej. Mimo propozycji nie pozwoliłem się wybrać do żadnych władz wyższej instancji partyjnej, a zaraz po objęciu funkcji Prezydenta RP przez Lecha Wałęsę, wystąpiłem z partii, uznając, że urzędnik państwowy zatrudniony w Państwowej Inspekcji Pracy powinien być a polityczny.

cdn.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *