PORAŻKA…

Ulegliśmy mistrzom świata 1: 3, a zewsząd słychać gratulacje dla naszej piłkarskiej drużyny. Chłopcy dali z siebie wszystko, zagrali ładny mecz i…przegrali. Jeszcze przed meczem czytałem opinie, w których fachowcy twierdzili, że wolą przegrać, ale oglądać ładną grę!

Postaw się, a zastaw się… Nie podzielam tego poglądu, gdyż od razu kojarzy mi się z historią poświęcenia dla innych, którzy następnie okazywali się nie tylko niewdzięczni, ale wręcz sprzedawali nas w nagrodę w odmęty wojny lub krwiożerczego reżimu.

Polacy byli najwierniejszymi sojusznikami Napoleona. I cóż ten mocarz Europy dla nas zrobił? Jakieś karłowate Księstwo Warszawskie, zamiast Królestwa Polskiego, a nasi nadal, aż do ostatniego tchnienia, niczym książę Józef Poniatowski bronili cesarza.

Później obroniliśmy całą zachodnią Europę przed nawałą komunistyczną w wyniku sławnego cudu nad Wisłą w 1920 r. W naturalny sposób sprzymierzyliśmy się z ówczesnymi zachodnimi potęgami militarnymi, czyli Anglią i Francją.

A oni w krytycznym momencie nikczemnie nas zdradzili, nie przychodząc z traktatową gwarantowaną pomocą, po najeździe Niemiec na Polskę we wrześniu 1939 r. Mimo kolejnej historycznej nauczki, Polacy nadal poświęcali się, walcząc za naszą i waszą wolność, niemal na wszystkich frontach II wojny światowej.

W nagrodę za enigmę, obronę Londynu i wiele zwycięskich bitew z Niemcami typu zdobycie Monte Casino –sprzedali nas nikczemnie reżimowi Stalina. Do tego pozwolili okaleczyć ziemie polskie, nie tylko uszczuplając obszarowo o 700 tysięcy kilometrów kwadratowych, ale jeszcze ograniczyli nasz dostęp do Bałtyku, pozbawiając okręgu królewieckiego.

Po kilku dziesiątkach walk z komunizmem, kiedy przyczyniliśmy się do połączenia NRF z NRD i zburzenia muru berlińskiego, Niemcy zamiast traktować nas po partnersku, skrajnie wykorzystali przy pomocy gospodarczego planu Sachsa.

Wreszcie, gdy weszliśmy do wspólnoty europejskiej, większość zachodnich państw traktuje nas jak kraj drugiej kategorii. Nikogo nie interesuje fakt, że Niemcy zapłacili reparacje wojenne kilkudziesięciu państwom, a Polsce najbardziej poszkodowanej odmawiają.

Żeby jeszcze było tego mało, nie dają nam należnych pieniędzy na odbudowę gospodarki po pandemii koronawirusa, wymyślając jakieś banialuki demokratyczne, których istoty prawnej nikt nie jest w stanie zrozumieć.

Kiedy więc dzisiaj słyszę, że ktoś wymaga od nas pięknej przegranej gry i nasi dalej na to idą, to cisną mi się na usta nieparlamentarne określenia, które rzecz jasna pominę. Jak długo jeszcze Polak będzie głupi przed szkodą i po szkodzie?

Doprawdy nie jestem w stanie przewidzieć, jaką skalę głupota narodowa przybierze? Miałem nadzieję, że Mundial wykorzystamy do tego, aby pokazać, na co nas stać. Ale stracone złudzenia.

Zamiast obronnego murowania bramki, tak jak w I połowie gry z Argentyną, znowu bojowo wdaliśmy się w batalię z mistrzami świata, która musiała zakończyć się porażką. No i co to nam daje?

Charakterystyczne poklepywanie po plecach, które przeżywaliśmy wielokrotnie za uległość naszego rządu w Brukseli, a dzisiaj to samo będzie w przypadku piłkarzy, znów poklepią ich po plecach za honorową przegraną walkę, która mogła się inaczej zakończyć, gdybyśmy grali swoje, czyli to, co umiemy.

Jeśli komuś się to nie podoba – trudno, ale ja wolałbym wygrywać, aniżeli zachowywać się honorowo i ciągle ponosić nieustające porażki! Przezorny, mądry Polak powinien już dawno skończyć ze swoim poświęceniem i zacząć skutecznie walczyć o swoje.

Zważywszy jednak na pomeczowe komentarze, nie widzę tego różowo. Piłka nożna jest pewnym przedpokojem wielkiej polityki, stąd pozostawiając futbolówkę na boku, bardziej obawiam się o bytowe wybory rodaków.

Boję się, że ciąg negatywnej historii jeszcze się nie skończył. Bo, jeśli na próbie piłki nożnej kadra powiela narodowe błędy, a społeczeństwo jej przyklaskuje, to kierując się tym przykładem nie można wykluczyć, że stopień naiwności tak zawładnął Polakami, że nie będą w stanie przeciwstawić się historycznej powtarzalności prowadzącej do zguby…

Wybiorą, więc może kolejny raz poklepywanie po plecach na brukselskich salonach, zamiast konsekwentnej walki o swoje. Cóż taka skrajna frajerska natura sprawia niestety porażki na własne życzenie!

Karabeusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *